x

Reportaż z niesamowitej wyprawy na Słowenię!

2017-04-10
< wróć do aktualności
Malowniczy górzysty kraj a w nim niezliczone ilości krystalicznych rzek. Uprzejmość miejscowych ludzi i wyśmienite, tradycyjne jedzenie. Olbrzymie pstrągi marmurowe, potkowce i stada lipieni pływające tuż pod nogami. Czy można sobie wyobrazić lepszy wędkarski urlop ? Zapraszam na reportaż z cudownej wyprawy na Słowenię.

Szczerze wam powiem, że niem wiem od czego tutaj zacząć. Przez te 7 dni kiedy byliśmy na Słowenii wydarzyło sie tak wiele, że naprawdę ciężko to wszystko ogarnąć. Złowiliśmy niezliczona wręcz ilość ryb ( i tutaj nie przesadzam) a przeważającym gatunkiem  jaki meldował się na naszych wędziskach, był tajemniczy i rzadko spotykany pstrąg marmurkowy. Zwany też marmoratą lub marmurem. Aby oddać wam wspaniałośc przeżyć jakie spotkały nas na Słowenii zacznę od samego początku. 
Wyjazd na Bałkany został zaplanowany już w zeszłym roku. I powiem wam tak szczerze, że nie podchodziłem do niego z jakimś wielkim podnieceniem. Już tłumaczę dlaczego. W Polsce jest kilku chłopaków którzy regularnie łowią na  Słowenii, a ja ich bacznie obserwowałem. Przez dłuższy czas. Nie widziałem ani jednej wielkiej sztuki marmoraty z ich wypraw na zdjęciach. Ciężko było też wypatrzeć mniejsze pstrągi marmurkowe w większych ilościach. Dlatego też uważałem, że albo Słowenia jest przereklamowana albo marmur jest tak ciężki do złowienia lub po prostu ludzie nie wiedzą gdzie należy go szukać. Naczytałem się też bardzo dużo na temat zwyczajów marmura, jego ulubionych rewirów w rzece. O jakiej porze najlepiej go łowić, czy jest płochliwy, jakie ma upodobania żywieniowe. I teraz po tych 5 dniach łowienia i po (w moim odczuciu ) wielkim  sukcesie jaki odnieśliśmy na Słowenii, mogę powiedzieć - wiele rzeczy wyczytanych w internecie można po prostu wpuścić jednym okiem a wypuścić drugim. Dużo jest bowiem mitów lub wręcz nieprawdziwych informacji na temat tej ryby. 
Aby was zbytnio nie zanudzić wrzucam od razu filmik z moją największa rybą :-)


Czym w ogóle jest pstrąg marmurowy ? Zanim przystąpię do relacjonowania wydarzeń chciał bym tutaj napisać kilka słów na temat tego gatunku. Na Słowenii byliśmy tylko, albo i aż 7 dni. Na pewno marmorata skrywa mnóstwo tajemnic, które nie było nam dane zbadać. Czuję jednak, że poznaliśmy ją na tyle dobrze by teraz móc realnie o niej coś powiedzieć. Gatunek Marmorata wystepuje tylko i wyłącznie w zlewni Adriatyku, dlatego też szukanie go w innych rejonach Europy jest daremne. Wyglądem najbardziej przypomina pstrąga potokowego jednak jego głowa różni się znacząco od głowy potoka. Po wyciągnięciu już pierwszej ryby stwierdziliśmy zgodnie. Ta ryba to skrzyżowanie sandacza i pstrąga. Jej głowa jest wydłużona podobnie jak u głowacicy. Potężne szczęki najeżone szpikulcami, ostre jak brzytwa przypominają raczej szczęki sandała a nie pstrąga. Poczułem na własnym palcu ich moc podczas wyczepiania ryby. Oczy wyłupiaste, lśniące księżycową poświatą. Wyraźnie przystosowane do polowania w mroku. Do tego kamuflaż - zielonkawo, oliwkowo brązowy. Idealnie wpasowujący się w dno rzek gdzie występuje.  Wzorek na jej ciele dosyć mocno przypomina wzór jakie mają morskie dorsze. Złowiliśmy tez wiele krzyżówek pstrąga potokowego i marmura. Ten przybrał już nieco bardziej cechy potoka. Również te terytorialne. Ciekawie wygląda ryba do połowy ubarwiona jak potokowiec a w połowie jak marmurek. Ale dosyć nudzenia. Przechodzimy do relacji...



Na Słowenię ruszyliśmy w poniedziałek około godziny 12. Załadowaliśmy ekwipunek, kupili trochę jedzenia. Do przejechania było prawie 1000 km. Bite 9 - 10 godzin drogi. Droga minęła nam jednak bardzo szybko. Wieczorem przed 11 mogliśmy się już cieszyć Słoweńskim, świeżym powietrzem. 
Dzień 1 - rekonesans rzeki
Po obfitym bawarskim wręcz śniadaniu w gospodzie, zmierzamy w stronę rzeki. Moje pierwsze wrażenie ,, Cudo w najczystszej postaci". Rzeka jest czysta jak łza. Zielonkawo - błękitna z niezliczonymi ilościami dziur i mniejszych dziurek. Pełno tutaj głazów i przelewów. Nurty jedne większe, drugie mniejsze. Co jakiś czas baseny z głęboką wodą, z wlewkami jakie widuję w Dunajcu. No po prostu muchowy raj. Zresztą sami popatrzcie. 






Godziny poranne spędziliśmy na poznaniu rzeki. Wiadomo, że całej nie byliśmy w stanie zobaczyć. Pojeździliśmy jednak trochę samochodem aby obczaić gdzie warto będzie się zatrzymać, i gdzie w ogóle co mamy. Przystaliśmy do łowienia. Andrzej jeszcze przed wejściem do wody mówi ,, Wiece co ? Nie wiem czemu ale cały się trzęsę ". Wszyscy wiemy że w tej wodzie czają się prawdziwe potwory, adrenalina buzuje. Postanowiliśmy, że na początku każdy pójdzie w swoja stronę. A więc Andrzej poszedł do góry, Jasiek został na pięknej płani. Ja ruszyłem w dół, na niewielkie zbyrki. Po jakich 200 metrach marszu widzę w wodzie wyraźny ruch. To trzy piękne, szybkie lipienie baraszkują w toni, na niewielkiej płańce. Podchodzę więc cichutko, przykucam i próbuje łowić. Najpierw z długiej nimfy, później przezbrajam się na małego sucharka. Nic, ani drgnął. Teraz już wiem, że nie będzie tak kolorowo. Ryby są tutaj dzikie i mądrzejsze niż mi się wydawało. Będzie niezła zabawa z ich złowieniem. 


Lipienie wyraźnie nie są zainteresowane moimi muchami. Daje sobie spokój i idę w dół rzeki. Spokojnym spacerkiem wychodzę z lasu  dochodzę w miejsce gdzie woda rozlewa się prawie na szerokość całego koryta. Jest tutaj wielka wlewka oraz drobny zbyr spływający do płani z większego garbu. W mojej głowie rodzi się marzenie. Tutaj na pewno żyje marmorata i ja ją złowię. Wiem jednak, że nimfami nie dojdę do dna tak wielkiej bani. Postanawiam wiec zrobić w tył zwrot. Jadę kilka kilometrów do hotelu po wędkę Greysa do strimera, oraz szybko tonący sznur #6. Tracę w ten sposób prawie pół godziny. 


I wiecie co ? Nic. Jeden mały pstrąg połakomił się na mojego strimera. Szybko opada ze mnie euforia wiec postanawiam iść po Andrzeja i Jasia. Najpierw jednak krótka pogadanka nad rzeką. Widzę Jasia i pytam ,,Co tam, jest coś ?" Odpiera kręcącą głową, że nic. Hmm... Idę do Andrzeja, ten odpowiada trzy ładne lipienie. Huhhh... jednak ryby są tylko trzeba się do nich dobrać. Zmieniamy miejsce. Jedziemy nad kawałek wody gdzie najbardziej przypomina ona techniczną Białkę. Ponownie się rozdzielamy. Ustalamy plan. Idziemy powoli w górę rzeki w odstępach 50-80 metrowych. Tak aby w razie ładnej ryby wykonać fotografię. I tak mija nam kolejna godzina. Co jakiś czas łowimy niewielkie pstrągi i lipienie. Czekamy jednak wszyscy na większą rybę. Przestawiam myślenie i przestaję kombionować. Łowię identycznie jak nad Białką czy nad Dunajcem. 
Po drodze napotykam bardzo ciekawe miejsce. Andrzej poszedł wyżej na tą wlewkę ze zdjęcia. Ja postanawiam obłowić te głazy. W środku zdjęcia widzicie potężny kamień. Posyłam pod niego kilkakrotnie mój sprawdzony już od wielu lat wzór Podhalański. I.....


....bach. Mam dużą rybę. W końcu siedzi pierwsza konkretna ryba. Chłopaki podbiegają do mnie. Kibicują a ryba skacze. Pływa jak szalona w nurcie po czym robi 5 metrowy odjazd w dół rzeki. Walczy ostro i się nie poddaje. Na pewno pstrąg, potok albo marmur, mówi Andrzej. Po kilku minutach podbieram złotą pręgę. Taak ! To pierwsza marmorata tej wyprawy. Miara zatrzymuje się na 52 cm. Jest pięknie !


Robimy marmurkowi krótka sesje i ruszamy dalej. Wszyscy są podbudowani. To dopiero popołudnie pierwszego dnia a na rozkładzie mamy pięknego marmurkowca. Z zerem na pewno nie wrócimy. Zmierzamy w miejsce które wypatrzyliśmy z brzegu. Długi i spokojny pas wody. Miejscówa do złudzenia przypominająca nasze Dunajeckie Kłodne. Wchodzimy. Andrzej z marszu łowi mieszankę potoka i marmura. 




W tym samym momencie kiedy robiłem sesję, Jasiek również wyciągnął hybrydę, którą po krótkiej chwili uwolnił. Zaczyna się lekka mżawka. Schowałem aparat i zabieram się za wędkę, wtem Andrzej spokojnym tonem mówi ,, Przemek jest lipień ". Na mojej twarzy rysuje się uśmiech i znowu wyciągam aparat. 


Łowimy jeszcze jakieś pół godziny, w czasie których zaliczam jeden spad dużej ryby. Andrzej łowi jeszcze lipienia a Jaś małego potoka. Dzień powoli przemienia się w wieczór. Zrywa się niezbyt mocny, aczkolwiek bardzo zimny wiatr. Postanawiamy się zawinąć. Jedziemy na kolację do naszej przytulnej gospody. 






Wieczorem widzimy się jeszcze z Darkiem i Rafałem którzy również do nas dołączyli, dojeżdżając innym samochodem. Pokazują swoje piękne ryby. Hybryda Darka jest naprawdę imponująca a i tęczak Rafała niczego sobie !




Dzień 2 - zmiana rzeki 
Wstajemy w nocy. Pakujemy się i ruszamy w drogę. Dzisiaj zamierzamy spenetrować inną rzekę. Na miejsce docieramy po 5 ale jeszcze jest ciemno. Czekamy wiec na rozwidnienie, ucinając sobie krótką drzemkę w samochodzie. Zaczyna się nowy dzień, świta. Ubieramy śpiochy i bierzemy wędki. Przez las idziemy jakieś 15 minut po czym docieramy do rzeki. Jest mroczna. Jej woda jest ciemna, tajemnicza. Wszyscy czujemy lekkie napięcie. Tutaj z całą pewnością żyją marmoraty. Musimy je tylko (!) złowić. 


Pierwsza ryba jaką łowimy to hybryda. Nie wielka około 43 cm. Natomiast kolejna ryba jest już warta uwagi. Andrzej wyciąga pstrąga potokowego na nimfę. Miara wskazuje 47 cm. :-) 


Popatrzcie na tę rybkę. Widzicie na jej głowie tygrysie wzorki ? Chyba w rodzinie też kiedyś był marmurek. 


Dzisiaj będziemy łowić w takiej scenerii. Mnóstwo ciekawych miejsc do obławiania. Zabawa na cały dzień :-)


Dzień się powoli rozkręca a wraz z nim ryby. Jasiu i jego Słoweński tęczak !


Idąc brzegiem zauważamy długą na dobrze ponad 200 metrów, spokojną płań. Zatrzymamy się tutaj na chwilę.




Postanawiam przezbroić się na streamera. Założę małą imitację przypominającą pstrąga. 


A Andrzej zaczął łowić na długą nimfę. Rezultat pojawił się od razu. Hol trwa...


Walcząca rybka pod wodą prezentuje się naprawdę pięknie !


A kilka minut później na pokład wjeżdża kolejny marmurek. Pamiętam komentarz Andrzeja ,, No i jest kochany marmorata" :-) Cudowna rybka.


Spokojnie i chętnie pozuje do zdjęcia




Dosłownie po 10 minutach coś atakuje mojego streamera. Kolejny wypasiony marmurkowiec prezentuje swoje wdzięki przed aparatem. 


Co kilkaset metrów rzeka zupełnie zmieniała swój charakter. Tym razem przeobraziła się w Biały Dunajec 


Prowadzenie przynęty na długim sznurze dało swój rezultat. Kolejny pstrąg marmurkowy 54 cm


Prawdziwa rzeczna maszyna do zabijania. Sami popatrzcie


A oto jego szata pod lupą. Idealny kamuflaż dla drapieżcy...


Cały i zdrowy wraca do swojego domu :-)


Nie wiem czy wiecie ale Andrzej oprócz tego, że jest cenionym w całej Europie producentem sztucznych much, jest również wielkim miłośnikiem zwierząt. A w szczególności psów. 


Dzień 3 - wycieczka
Korzystając z pobytu na Słowenii postanawiamy pozwiedzać okolice i dzisiaj zostawić wędki w tubach. Po śniadaniu jeździjmy do wieczora, przemierzając w sumie ponad 200 km. 






I tak się złożyło, że akurat w tym dniu obchodziłem urodzinki. Zorganizowaliśmy więc mała imprezkę przy imadłach :-) 


Dzień 4 - wędkarskie szaleństwo 
Przed nami 4 dzień łowienia. Każdy z nas już nie może się doczekać co ciekawego się dzisiaj wydarzy. A wydarzyło się dużo. Zapraszam na 4 dzień relacji z naszej ekscytującej wycieczki. 
Zaczynamy o świcie. Rano nastawiamy się na pstrągi i lipienie. Teren mamy już na tyle poznany, że wiemy gdzie możemy liczyć na jakie ryby. Własnie podczas 4 dnia łowimy najwięcej ryb. Doświadczenie robi swoje. Dzień zaczynamy od grubego pstrąga potokowego 53 cm. Był to największy potokowiec na wyprawie. 




Andrzej, lipieniowy mistrz łowi najwięcej kardynałów. Oni chyba wyraźnie się lubią :-) 


Około 11 zmieniamy miejscówkę i jedziemy na tęczakowe bańie. Zaczynamy od takich klimatów.




Tęczowy rajd rozpoczyna Jasiu :-) 




Gdybyście wiedzieli ile siły i werwy maja tęczaki ze Słowenii. Diabelnie waleczne ryby, ciężko to opisać... musielibyście sami poczuć je na wędce. 




A to my ....  :-)


Powoli zaczynamy odczuwać zmęczenie. Chłopaki łowią twardo a ja postanawiam uciąć sobie małą drzemkę. 


A akumulatory po południu pomaga załadować nam pyszna pizza w naprawdę dobrej cenie !


Z Jankiem, facetem wesołym o każdej porze dnia i nocy !


Po obiedzie robimy sobie małą przerwę. Jedziemy do hotelu odpocząć. Do wody wracamy ponownie około godziny 16 ale najpierw jedziemy w miejsca gdzie jeszcze nie byliśmy. Całe szczęście, że podjęliśmy decyzję aby jeszcze zobaczyć coś innego. W pewnym miejscu namierzamy marmoratę którą oceniamy na 75-85 cm. Stoi pośród mniejszych ryb na bardzo płytkiej wodzie, w pobliżu głazów. To co wydarzy się podczas ostatniego, czyli 5 dnia łowienia przechodzi nasze najśmielsze marzenia, ale o tym później. 
Wszyscy są niesamowicie podnieceni widokiem ryby z przed kilku minut. W drodze na inne łowisko w samochodzie jest tylko jeden temat. Jak dobrać się do tego kolosa. Musimy ostudzić nasze emocje. Mamy jeszcze cały wieczór na pewną bardzo ale to bardzo interesującą miejscówkę. Wygląda tak...


Na pierwszy rzut oka nie wygląda zbyt imponująco, prawda ? To jednak tylko złudzenie. Pośród tego kamieńca kryją się prawdziwe potężne i głębokie jamy. Po wpadnięciu do jednej z nich ledwo zdołałem wyjść bez zamoczenia sobie ciuchów. Idealna kryjówka dla dużych pstrągów. Powyżej tego miejsca jest bardzo głęboka płań i w moim odczuciu wszystkie grube ryby polujące na otwartej wodzie, schronienia szukają właśnie w tych kamieniach. One tam są i my o tym dobrze wiemy. W tym miejscu mam jednego wyholowanego marmura mierzącego 56 cm (tego poniżej). Do tego jednego naprawdę wielkiego, również marmura który po zacięciu zrobił świecę na ponad metr, zrywając przypon. Jego miarę spokojnie oceniam na co najmniej 60 cm, porównując do tego ze zdjęć poniżej. Mam też jedno naprawdę mocne branie które niestety spudłowałem. Tak więc z tego miejsca mogły wyjechać trzy marmury w przeciągu dosłownie pół godziny. Najlepsza miejscówa marmurowa jaką namierzyłem. 




Dzień 5 - PSTRĄG MARMURKOWY 72 CM !!!
Ostatniego dnia wstajemy tradycyjnie jeszcze przed świtem. Przed nami ostatni dzień łowienia i musimy go dobrze wykorzystać. Wszyscy myślimy tylko o tej jednej wielkiej rybie która widzieliśmy wczoraj. Nad wodą czekamy kilka minut na rozwidnienie. Zbroimy zestawy. Mówię do chłopaków... ,,Chodźcie zobaczymy czy ten duży jeszcze stoi". Jasiu odpiera ,, Przemo dzis twój wielki dzień. Ten marmur musi być twój !" Myślę sobie, chciał bym ale to chyba za piękne żeby było prawdziwe. Przybijamy piątkę i jak co dzień życzymy sobie nawzajem powodzenia przed kolejnym dniem łowienia.  
Dochodzę na miejsce gdzie wczoraj widzieliśmy to cielsko. Powoli odkładam sprzęt, zakładam polaroidy i ostrożnie podążam w górę rzeki wypatrując ryby. Nigdzie nie mogę jej jednak dostrzec. Widzę inne, mniejsze ale tego jednego, jedynego olbrzyma nigdzie nie ma. Przez chwilę pomyślałem, że zacznę łowić te mniejsze. Jednak zaraz zmieniłem decyzję. Pięćdziesiątek złowiłem już sporo nic się więc nie stanie jak nie złowię kolejnej.  Dochodzę już prawie na koniec miejscówki i wtem moim oczom ukazuje się potężny marmur. Tak to ten z wczoraj. Odwracam się dosłownie na palcach i idę po wędkę. Przykucam nad brzegiem i wchodzę do wody. Ostrożnie podchodzę na odległość precyzyjnego rzutu. W wodzie widzę poruszenie. Mniejsze ryby się spłoszyły ale duży stoi nadal. Zakładam nimfę na która miałem najlepsze efekty. Pięć rzutów i nic. Zmieniam na inną muchę w podobnych barwach. Ponawiam ale ryba ani drgnie. Już miałem odpuścić kiedy pomyślałem, że skoro nie reaguje na ciemne to podam mu mocno białą, taką kontrastującą. Wyciągam pudełko i wiążę do zestawu dużą biała nimfę z czerwonym kołnierzykiem. Podaję przynętę i wolno prowadzę ją na wysokości pstrągowego pyska. Ryba wykonuje ruch. Chyba jest zainteresowana nimfą. Lekko podciągam sznur w jego stronę i wtedy jednym wielkim kłapnięciem marmur zasysa moja nimfę. 
Zacinam... następuje hol.  Nie dowierzam. Cały się trzęsę. Spociłem się w ułamku sekundy. Marmorata pływa jak opętana, czuję jej ciężar na mojej delikatnej wędce. W górze rzeki widzę Andrzeja, macham do niego rękami aby jak najszybciej do mnie przyszedł. Ryba próbuje wejść w zaczepy. Wypatrzyła sobie jamę pod dużym głazem i za wszelką cenę chce się do niej dostać. Ostatecznie po jakich 15 minutach holu to ja jestem górą. Podbieram rybę, jest potężna ! Opieram się na chwilę o przybrzeżne drzewo i czekam na Andrzeja. Jestem w siódmym niebie. Zrealizowałem swój plan !
Podbiega Andrzej i mówi ,, Jezussss, woww ale sztuka, ale piekna..... ". Razem patrzymy na rybę jeszcze przez kilka chwil i zaczynamy sesję. Przepiękna, zdrowa i dzika Marmorata 72 cm. Oto ona...




Po wyciągnięciu tej ryby wszyscy razem stwierdziliśmy, że kończymy robienie zdjęć. Mamy już wszystko, albo nawet i więcej niż chcieliśmy. Odkładam więc aparat do plecaka i spokojnie łowimy dalej. Tego dnia oprócz tej marmoraty był jeszcze ogromny tęczak w granicach 60 cm którego złowił Andrzej. Ja miałem jeszcze dwie marmoraty 40 cm+ i kilka innych ryb, a Jaś wyciągnął sporo mniejszych tęczaków. 
Starałem się wam możliwie jak najdokładniej opowiedzieć naszą Słoweńska historię. Nie byłu tutaj żadnego naciągania czy przysłowiowego bicia piany. Było dokładnie tak jak zostało napisane. 
Chcesz połowić z nami takie ryby ? Nasz e-mail gorskierzeki@gmail.com lub telefon +48 512619452. Chcesz ustalić indywidualny termin ? Napisz !
Podczas wyprawy używaliśmy sprzętu marek HARDY oraz GREYS. Polecam !


WWW.GORSKIERZEKI.PL WYPRAWY WĘDKARSKIE NAUKA ŁOWIENIA NA MUCHE
wróć na górę