x

Wyprawa wedkarska do Słowenii 2019 - Fotorelacja

2019-04-30
< wróć do aktualności
Kwietniowe wyjazdy do Słowenii stały się już u nas tradycją. Był to trzeci wyjazd w naszym wykonaniu. Tradycyjnie na Słowenii spędziliśmy prawie tydzień. Z roku na rok teren mamy coraz bardziej zbadany a teraz mogę już powiedzieć, że wiemy na 100 % gdzie szukać marmura, a które miejsca zupełnie odpuścić. Zapraszam na relację z muchowego raju !
  Na tej wyprawie wędkarskiej, podobnie jak poprzednio skupiliśmy się głównie na pstrągach marmurkowych. Licząc ryby wieczorem przy kolacji pod uwagę braliśmy najchętniej marmurki, potoki i hybrydy. Pstrąg tęczowy był praktycznie zupełnie wyłączony z zawodów. Złowiliśmy go jednak sporo, bo był dosłownie wszędzie. Na Słowenię nie jeździ  się po tęczaki ale właśnie po marmury. Tęczory sa jedynie subtelnym dodatkiem, chociaż waleczne są jak diabli i fajnie się je łowi.
Wyruszyliśmy zgraną ekipą w składzie: Paweł, Maciek, Darek no i Ja. Była z nami również Natalia, dziewczyna Maćka która nie łowiła ryb. Całą drogę, począwszy od Podhala aż do Słowenii padał deszcz. Pogodę sprawdzaliśmy na bieżąco, wierząc w dobre prognozy, które dały by nam nadzieję na dobre łowy. Przed wjazdem do Słowenii Paweł mówi ,, No dziś leje ostro, ale kolejne dni mają być obiecujące”, oby tak było – pomyślałem. Wiem co znaczy stały opad deszczu na Słowenii, bo w zeszłym roku przez cały czas trwania naszego wędkarskiego wyjazdu padał deszcz. Rezultaty nie były najgorsze, ale mogły być o wiele lepsze. Takie jak podczas pierwszego wyjazdu.
Powoli zbliżaliśmy się do regionu w którym zamierzaliśmy łowić a deszcz zamiast odpuścić, to się nasilał. Nie było więc euforii po pierwszym spojrzeniu na rzekę. Przejdźmy do relacjonowania wydarzeń wędkarskich.  Opisze wszystkie dni możliwie jak najdokładniej.

Przy okazji chce podziękować firmie GREYS za dostarczenie rewelacyjnego sprzętu, którym łowiliśmy przez cały czas. Oprócz świetnego blanku wędki te są pięknie wykonane, nie pozwalają rybie na zbytni luz a przy tym dają niesamowite wrażenia podczas holu. Po prostu trzeba je mieć. Polecam !
 

Dzień 1
Nie dość, że rzeka płynęła bardzo wysoka i mleczna to na domiar złego z samego rana łapię gumę w samochodzie. Defekt szybko został naprawiony i przez kolejne dni poruszaliśmy się już wspólnie moim samochodem. Pierwszego dnia kierowcą był Maciej.

Powoli się zbroimy. Mimo kiepskiej pogody i przykrego zdarzenia z oponą, wszyscy maja dobry humor i nadzieję na dobre brania.

Tak wyglądała rzeka z samego rana, do wieczora była jeszcze wyższa…..  
   

Na początku się rozdzieliśmy i każdy poszedł w swoją stronę. Po 10 minutach łowienia Paweł zalicza swoja pierwszą marmoratę. Nie zrobiłem zdjęcia bo byłem sporo niżej od niego. Ale gdy doszedłem do Pawła i zapytałem czy jest, krzyknął ,, Tak jest i to od razu piękna Marmorata !”. Jej miara wskazywała 47 cm. Brawo !  

Przez cały dzień łowienia woda tylko się podnosiła, a wieczorem osiągnęła już taki poziom, że ciężko było nawet brodzić. Dobrze, że deszcz powoli odpuszczał. Przez to mogliśmy mieć nadzieję, że rzeka opadnie i będzie dobra do łowienia. I tak właśnie było, bo drugiego dnia mieliśmy świetne wyniki ale o tym później.  Pierwszego dnia łowienia na Słowenii  złowiliśmy po kilka ryb, głównie tęczaki  ale również inne ryby, w tym oczywiście marmoraty. Czasami słońce na kilka minut wychodziło z za chmur.  
 

Wieczorem poziom wody osiągnął maksimum i łowić dało się już tylko z brzegu, lub z wystających głazów. Na końcu wyprawy oceniliśmy, że woda pierwszego dnia była o około metr wyższa niż ostatniego. Maciek, jako doświadczony muszkarz nie odpuszczał i wyciągnął kilka tęczaków podobnego rozmiaru, z długiej linki.  
   

A okolica rzeki wyglądała tak. Dziwiliśmy się w jaki sposób ludzie tu żyją. Budując domy na stromych, porośniętych gęsto drzewami skarpach, nie maja łatwego życia.
   

Mimo tak wysokiej wody, dało się wypatrzeć kilka pięknych ryb. Do tego pstrąga podszedł Maciek jednak ignorował on wszelkie imitacje dlatego daliśmy mu spokój.
 
Pojechaliśmy w dół rzeki, ale najpierw zrobiliśmy sobie krótka przerwę na Słoweńskie piwko.
 
Na dole, przechodzimy przez stary wiszący most który nie wydaje się być zbyt stabilnym  
      Łowimy w takiej pstrągowej wodze.        Niedługo później kończymy wędkowanie i organizujemy sobie małą imprezke przy imadłach, w towarzystwie zacnych kolegów czyli Jim Beam’a i Chivasa !
 

Dzień 2
Drugiego dnia ruszamy zaraz po śniadaniu. Około 7:30 jesteśmy nad wodą. Rzeka nieco opadła, na oko jakieś 0,5 m. Jesteśmy bardzo zmotywowani.
 
To co dzieje się przez pierwsza godzinę tego poranka jest niesamowite. W drugim rzucie obok dużego kamienia w nurcie, zacinam dużą rybę. Wiem, że nie jest mała bo nie szaleje wściekle tylko muruje do dna i spokojnie płynie. Wiem na sto procent, że nie jest to tęczak bo one po zacięciu dostają strasznego kopa do walki. Ryba wypływa na pole białego piasku i widzę ją dokładnie. To marmorata, jej wielkośc oszacowałem między 55 a 60 cm. Delikatnie podchodzę do niej i gdy mnie zauważa, nagle zaczyna walczyć i szybko wpływa pod kamień. Jak się okazuje pstrąga nie dało się już z niego wyszarpać i po kilku próbach żyłka przeciera się o skałę. Po krótkiej chili Paweł krzyczy z góry ,,, Jeeeeeest !” Ledwie się obracam żeby zabrać aparat, a ten mówi że poszła. No nic, idę łowić dalej. Po dziesięciu minutach zacinam kolejna rybę która robi potężny odjazd i wyskakuje ponad wodę. Była koloru złoto-brązowego więc pstrąg potokowy lub marmurowy. Nie dowierzam, że kolejna poszła z nimfą. Wychodzę więc z wody i przechodzę kilkadziesiąt metrów niżej. Wchodzę w taka miejscówkę.
 
Przewiązuje też przypon, wiążąc nimfy na jakiejś żyłce która niby miała być dobra. Wziąłem ja na próbę. W pierwszym przepuszczeniu przynęty mam kolejne branie i zrywam rybę przy zacięciu. To już trzeci pstrąg z rzędu, jestem wkurzony na maksa. Wyciągam moją sprawdzoną żyłę i robię kolejny zestaw. Niedługo później wyciągam pierwszą rybę tego dnia. Jest nią hybryda pstrąga potokowego i marmurkowego. Miara wskazuje 45 cm. Mija jakaś chwila i Paweł również zacina swoją pstrągową hybrydę. Ryba walczy dzielnie ale ostatecznie ląduje w podbieraku.
     

Łowimy sporo małych i średnich pstrągów tęczowych przez cały czas, zmieniając jedynie miejscówki. Po jakich dwóch godzinach zacinam rybę godną uwagi. To pstrąg teczowy na równe 50 cm. Męczyłem się z nim w tym silnym nurcie z 20 minut. Na drugim brzegu stali Francuzi którzy bacznie obserwowali walkę z piękną rybką. Po krótkiej sesji wypuszczamy kolejna Słoweńską torpedę do wody. Kilka minut póżniej Paweł wyciąga młodziutkiego pstrąga marmurkowego.
   
Poziom rzeki cały czas maleje, i ze swoich jamek wychodzą przeróżne stworzonka.
 

Łowimy bardzo aktywnie i kolejny raz jedziemy samochodem na nowe miejsce które wygląda tak.
 
Typujemy z Pawłem miejsce gdzie w zeszłym roku miałem kontakt z pstrągiem marmurkowym. Podchodzimy razem do rzeki. Po kilku rzutach nimfą, Paweł wyciąga pięknego marmurka. Brawo ! Po to przyjechaliśmy na Słowenię !
 
Łowienie w tych dzikich rzekach to nie sielanka. Cały czas trzeba walczyć z nurtem. Trzeba patrzeć intensywnie pod nogi, aby nie wpaść w jakąś jamę.
      Niektóre odcinki bywają tak szybkie, że wymagają asekuracji.  
Zmierzamy na dobrze znane mi miejsce. Tam gdzie zawsze łowie piękne ryby. Kawał szybkiej, czarnej wody z glonami, rozbijający się o wielkie głazy. Miejscówka pachnąca pstrągami. Wyciągam z nurtu kolejnego pięknego pstrąga marmurkowego. Nie jest ogromny, złowiłem tutaj o wiele większe ryby, ale zapamiętam go na długo. Tak szybko płynął w dół rzeki wielkim nurtem, że nie mogłem nadążyć. Przez niego poobijałem sobie piszczele. Ale i tak było super !
 
Wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani, dzięki tym dwóm marmurkom. Łowimy dalej i cały czas coś się dzieje. Maciek holuje kolejną rybę.
 
Przed wieczorem do siatki pakuje się kolejny ładny tęczak.


Następna miejscówka to głęboki nurt z wielkimi jamami i skałami. Trzeba mega uważać aby się nie wykapać.
    Ruszamy na kolejną bankową banię...
 
Z tego miejsca na wieczór wyciągam wspaniałą hybrydę potokowo- marmurkową. Proszę zobaczyć…
 
Tak kończy się drugi dzień naszego łowienia.  Wracamy do gospody i zasiadamy do stołu przy którym czekają na nas takie pyszności i zimne piwko !
 
Dzień 3
Maciek nie mógł się przełamać co do krótkiej nimfy. Łowił tak jak lubił najbardziej. W końcu namówiłem go na taki sposób łowienia jaki sam uprawiam. Z samego rana łowi pierwszą rybę tego dnia. Jest piękna !    

Darek to samotny łowca. Lubi ciszę, spokój nad rzeką. Tego dnia dołącza jednak do nas i łowimy wspólnie.


Spacerujemy nad wodą, łowimy, śmiejemy się i dyskutujemy na tle takich wspaniałych krajobrazów.
 
 
Paweł zacina pstrąga tęczowego.
 
Chwile później walczę z piekna rybą która przegoniła mnie ze 100 metrów w dół rzeki .
 


Miara wskazuje 51 cm.
     Woda pięknie się wyklarowała i przyszedł czas na małą przerwę w wędkowaniu.
 
Po przerwie zmieniamy zupełnie teren. Przejeżdżamy kilka kilometrów dalej. Z marszu udaje się mi złowić pięknego oryginalnego pstrąga potokowego.
     Darek skupiony na maksa na swoim zestawie.
 
A Paweł jak to Paweł, znów coś wyciąga w międzyczasie.
      Dookoła towarzyszy nam taki teren    

Nad wodą natrafiamy na takiego robala. Piękna tłusta widelnica, przysmak wszystkich pstrągów.

I znowu ryba Pawła.
 
Zrobiliśmy krótką sesje temu pstrągowi i postanowiliśmy iść z Maćkiem w górę rzeki, gdy nagle Paweł znów krzyczy ,,Jeeest!” Ten pstrąg był naprawdę piękny. Dał popalić i Paweł musiał z nim zejść z dobre 50 m.


A to my :-)
 
Do końca dnia łowimy jeszcze sporo ryb jednak zostawiamy już aparat w samochodzie.
Dzień 4
Dnia czwartego wszyscy się rozdzielamy. Ja wymyśliłem sobie, że spróbuje łowić na upatrzonego więc podążam w górę rzeki wypatrując ryby. Widzę kilka, ale są zbyt małe aby  poświęcić im czas. Mijam kolejne miejscówki gdy nagle wypatruje piękną brązową łatę. Nie wiem czy był to marmur czy potok ale był niesamowity. Na pewno 65 plus a może nawet więcej. Jest tylko jeden problem. Ryba stoi pod baldachimem gałęzi, więc nie mam jak podać muchy. Mimo wszystko spróbuję. Kilkakrotnie udaje się mi prawidłowo położyć przynętę, ale ryba wyraźnie olewa moje muchy. Najwyraźniej tylko odpoczywa. Odpuszczam. Tym razem to ryba jest górą. Idąc w górę widzę masę ryb pływających przy dnie. Słowenia to naprawdę muchowe eldorado, musicie sprawdzić to sami ! W pewnym momencie z krzaków wychodzi Paweł i zaczynamy łowić wspólnie. Prawie w jednej chwili zacinamy dwie piękne ryby w takim miejscu.

Moja ryba znowu wchodzi w zaczep i muszę zerwać przypon, natomiast Paweł wyciąga ładnego pstrąga. Potokowo - marmurowa hybryda pozuje do zdjęcia.
     Na niebie pojawiło się ostre słońce. Na rozkładówkę wjeżdża kolejny teczak.
 
Ostatniego dnia zwiedziliśmy najwięcej rzeki. Maciek w między czasie kręcił ujęcia do filmu który zamierza zmontować.
   

Tak wygląda okolica rzeki tego dnia !  
   

Trzeba uważać też na wielkie pasterskie psy pilnujące swojego terenu, są bardzo groźne !
 
W drugiej części dnia wraz z Maćkiem skupiamy się mocno na nauce metody krótkiej nimfy.
 
Powoli dzień przemienia się w wieczór i zmierzamy już do gospody.
 
Pakujemy się w drogę powrotną.
 
Jemy kolację…
 
I na ostatni dzień odpalamy takie pyszności, aby powspominać to wszystko co się wydarzyło !
 
I tak oto wszystko się kończy. Trochę nam żal, że ten wspaniały czas tak szybko przeleciał. To był kolejny rewelacyjny tydzień, spędzony na Słowenii. Aby przeżyć i doświadczyć tych wspaniałości trzeba tutaj być. Bo tego nie da się opowiedzieć słowami. Paweł, Darek, Maciek i Natalia – dziękuję wam za świetne towarzystwo! Takich wycieczek się nie zapomina, na zawsze pozostają w sercu ! Do następnego razu. Trzymajcie się zdrowo !
  Chcesz pozwiedzać z nami Słowenię ?
Napisz lub zadzwoń – gorskierzeki@gmail.com, tel.: +48512619452. Najbliższy wyjazd planujemy w kwietniu 2020.
Pozdrawiam
Przemek
wróć na górę