x

Górskie Rzeki i Koziel Fishing - Towarzyska wyprawa wędkarska. Wywiad z Andrzejem Koziełem !

2013-08-20
< wróć do aktualności
Nasza kolejna wyprawa wędkarska odbyła się w doborowym towarzystwie. Andrzej Kozieł bo o nim mowa to jeden z najbardziej znanych fly tierów w Polsce. Jego muchy cieszą się powodzeniem zarówno na Polskim rynku jak również na zagranicznych najbardziej znanych łowiskach Słowenii, Bośni czy Austrii. Mamy przyjemność przedstawić naszego nowego producenta sztucznych much. Andrzej będzie zaopatrywał nas w najbardziej łowne wzory na każdej z naszych muchowych wypraw !
  Z Andrzejem znamy się już bardzo długo. Mieliśmy przyjemność łowić wspólnie na różnego rodzaju zawodach muchowych. Należymy również do tego samego koła. Możliwość współpracy już jakiś czas chodziła nam po głowie, i w końcu stała się faktem. Andrzej jest jednym z niewielu producentów sztucznych much który może pochwalić się tak dużym doświadczeniem w swoim fachu. Z naszą opieką nad wodą oraz z muchami które swą skuteczność potwierdziły już niejeden raz możesz być pewien sukcesów !
Z samego rana pojechaliśmy nad Biały Dunajec. Umówiliśmy się z Andrzejem który mieszka nieopodal na godzinę 6 rano. Ranek był pochmurny i wietrzny. Nie zważając na przeciwności pojechaliśmy czym prędzej nad rzekę wypróbować arsenał much jaki zabrał ze sobą Andrzej. Krótkie oględziny muszek, dobór odpowiednich przyponów i możemy ruszać. Na samym wejściu do wody zapinamy po kilka ładnych ryb. Trafiły się też ,,grube" waleczne jak mało co tęczaki. Po jakimś czasie usiedliśmy na kamieniu na brzegu rzeki i zaczęliśmy rozmowę...
  Gorskierzeki.pl wywiad z  Andrzejem Koziełem - producentem sztucznych much. P: Znajdujemy się nad Białym Dunajcem w Południowej części Polski. Jest z nami Andrzej Kozieł który jest jednym z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych flytierów w Polsce którego muchy już od wielu lat cieszą się dużym zainteresowaniem zarówno na rynku Polskim jak i zagranicznym. Z tego co nam wiadomo wykonujesz muchy dla Polskich wędkarzy jak i dla zagranicznych którzy łowią np. na wodach Nowej Zelandii czy Słowenii ? A: Miło usłyszeć takie słowa, ale w Polsce jest wielu flytierów od których mógłbym się jeszcze czegoś nauczyć. Owszem wykonuje muchy dla Polskich jak i zagranicznych wędkarzy. Czasem potem do mnie piszą i chwalą się złowionymi okazami, co jest dla mnie bardzo miłe i motywujące. P: To może kilka pytań jak zaczęła się twoja przygoda z wędkarstwem muchowym, jak zaczęło się kręcenie much no i oczywiście gdzie zaczynałeś łowić ryby metodą sztucznej muchy ? A: Moja przygoda z wędkarstwem muchowym rozpoczęła się gdy miałem ok. 24 lat, czyli przemilczę ile lat temu (śmiech). W to hobby wciągnął mnie mój sąsiad i to właśnie on zaraził mnie swoją pasją. Zaczynałem łowić na Dunajcu, który wówczas był piękną, czystą, nieskażoną rzeką. Był to koniec lat 70-tych, w czasie których sklepy wędkarskie były bardzo marnie zaopatrzone, więc chcąc na coś łowić musiałem sam sobie wykonywać przynęty. Dużo wzorów dostawałem od wędkarzy, ale też starałem się wymyślać nowe. Wówczas zdobycie materiału na sztuczną muchę graniczyło z cudem. Nieraz miałem awanturę od żony za spruty sweter czy czapkę (śmiech). Muchy wykonywało się też ze sznura harcerskiego, pęcherza świni czy skóry wędzonej makreli. P: To rzeczywiście niecodzienne materiały, lepiej nie pytam jakie muchy można było z tego sporządzić (śmiech). Na podstawie własnych doświadczeń co możesz powiedzieć o rozwoju fly tyingu w Polsce. Jak oceniasz poczynania młodych krętaczy i co sądzisz o muchach pokazywanych przez różnych ludzi na forach związanych z wędkarstwem muchowym ? A: Wraz z pojawieniem się nowych materiałów na rynku możliwości flytierów są dużo większe niż jeszcze kilkanaście lat temu. Ciesze się, że tyle osób samemu kręci sobie muchy, ponieważ nie ma to jak złowić rybę na własnoręcznie zrobiona muchę. Często też dostaje listy od młodych ludzi, którzy proszą o rady i chętnie się z nimi dziele wskazówkami.  A po forach nie chodzę więc trudno mi powiedzieć coś w tym temacie. P: To prawda. Czasem wyczesane sierściuchy są bardziej skuteczne od wymodelowanej plecionki. Do sporządzania własnych much ciężko się przekonac szczególnie na początku.  Sam pamiętam jak zaczynałem kręcić sztuczne muchy, że bardzo łatwo się zniechęcić. Oczywiście nie mam aż takiego doświadczenia  jak ty (śmiech)  więc dlatego pytam. Jakie rady mógł byś dać młodym krętaczom ? A: Po pierwsze młodzi krętacze powinni uzbroić się w cierpliwość, nie zniechęcać się po nieudanych próbach ponieważ na początku będzie ich wiele a nawet bardzo wiele. Niektórzy potrzebują więcej inni mniej czasu żeby ich muchy stawały się coraz lepsze, ładniejsze. Ja robię je już tyle lat, a staram się cały czas doskonalić swoje umiejętności. Tak wiec moja rada brzmi kręcić, kręcić, kręcić, ponieważ akurat tutaj liczą się tzw. Godzinki spędzone na imadle. P: Czy według ciebie aby sporządzić łowną muchę trzeba siedzieć godzinami przy imadle  ? A: Godzinami to może nie, chyba że chce się zrobić dzieło sztuki (śmiech). Chociaż czasem nad danym wzorem myślę parę godzin a potem siedzę przy imadle i kręcę i pruje i kręcę i pruje, aż w końcu dana mucha mi się spodoba. Żeby zrobić dobra i łowną muchę przede wszystkim liczy się doświadczenie i wyczucie nie tylko w kręceniu, ale tez w łowieniu (wymyślając wzór potrafię już określić czy mucha będzie łowna, jak się będzie zachowywać w wodzie itp.).  Później pozostaje tylko sprawdzenie jej nad wodą. Trzeba też zaznaczyć, że nie zawsze piękna mucha jest muchą łowną. P: Wielu znanych wędkarzy twierdzi że niektóre z bardzo łownych much sprawdzają się tylko w danym okresie roku. Ja na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć że imitacje owadów wyrajających się w maju są prawie tak samo skuteczne na końcówce sezonu. Zdania są podzielone.  A ty co o tym myślisz ? A: Zdania są podzielone, ja osobiście praktykuje tę pierwszą metodę, natomiast znam wielu wędkarzy, którzy łowią na te same przynęty przez cały rok. P: Zadam ci specyficzne pytanie. Jako że jesteś bardzo doświadczonym wędkarzem muchowym na pewno możesz się wypowiedzieć na temat dwóch przodujących rzek muchowych w naszym kraju. Chodzi mi tutaj oczywiście o San oraz Dunajec. Która według ciebie jest bardziej atrakcyjna dla muszkarzy ? A: Zależy co kto lubi. Moim zdaniem bardziej finezyjne łowienie jest nad Sanem, zwłaszcza na suchą muchę. P: Rozumiem. Ale czy nie uważasz że wędkarstwo muchowe kojarzy się z łowieniem na bystrzach, przelewach czy na szybkich nurtach ? Nie mówię tutaj o suchej muszce tylko o bardziej zaawansowanych metodach takich jak streamer czy nimfa ? A: Wszystko zależy od własnych upodobań. Tego jaką metodę lubi dany wędkarz. Przecież wędkarstwo muchowe to nie tylko bystra, górska woda. Na sztuczną muchę łowi się z powodzeniem również na wolno płynących rzekach, na jeziorach a nawet morzu. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że w głębokich wlewach można złowić dużo potężniejsze pstrągi które mają lepsze warunki bytowania tak jak to jest w przypadku bezcennego Dunajca, który jest chyba najbardziej popularna rzeką w Polsce.
P: Czy uważasz że skuteczność danej muchy kiedyś się kończy ? Dlaczego ? A: Zwierzęta działają na zasadzie skojarzeń, ja osobiście poczęstowany ciastkiem z haczykiem, na drugi raz byłbym ostrożniejszy lub w ogóle za ciastko podziękował (śmiech). Osobiście zdarzyło mi się tego samego dnia złowić tę samą rybę kilka razy, ale na zupełnie inna przynętę.  Czasem wystarczy zmiana koloru główki czy flesza. P: To może trochę wspomnień z dawnych lat. Słyszałem dużo o złączach Dunajca i Białki gdzie można było złowić rekordowe ryby. Sam tego niestety nie mogę pamiętać, a bardzo bym chciał. Podziel się z nami odczuciami z dawnych lat świetności wędkarstwa muchowego w Polsce. Może jakaś ciekawostka, ciekawa historia, coś na temat dawnej Białki ? A: Tak, to były bardzo dobre czasy dla wędkarzy muchowych, kiedy kamienie w Białce były śnieżnobiałe, woda krystaliczna prawie jak w Morskim Oku, pełna ryb, a owady latały chmarami wchodząc do oczu, uszu, za koszule. Kiedy była rujka woda gotowała się od mnogości ryb. W zasadzie można było tu złowić każdą rybę. Począwszy od głowacic które wchodziły tłumnie do Białki na tarło, a na kleniach kończąc. Ciężko uwierzyć w to, że tak poszukiwane ryby jak głowacice można było złowić nawet na suchara i nikogo to nie dziwiło. Każdy mógł złowić tę rybę, na nimfę zdarzało się to bardzo często. Nikt dawniej nie łowił na streamera który teraz przeżywa swój rozkwit. Na Sanie było tyle lipienia, że aż ciężko w to teraz uwierzyć, że w ogóle tak mogło być! Wszyscy łowili je na suchą muchę, nimfy w tamtych czasach były sporządzane z włóczek tak jak mówiłem wcześniej. Wyglądały jak ziarna gotowanej fasoli w wodzie a mimo to lipienie je lubiły (śmiech). Nie trzeba było kombinować z tysiącami wzorów, bawić się w podchody i tak dalej. Aż łza się kreci w oku patrząc na to, co ludzie potrafili zrobić z przyrodą w przeciągu tak krótkiego okresu czasu… P: No cóż, jest tak a nie inaczej. Sam pamiętam jak będąc dzieckiem można było zaobserwować wielkie pstrągi w szaro czarne łaty stojąc np. na moście w Nowej Białej na Białce. Mój dziadek opowiadał jak to dawniej moczyli len w potoku który akurat płynie za moim domem. Po jakimś czasie wyciągało się snopy lnu z rzeki a z pod niego uciekały piękne pstrągi jak to określał długie jak ręka. Na przełomie w ten czas nie było turystów a pstrągów było tak dużo, że widać je było jak by pływały stadami. Opowiadał też o tarle lipieni których na wiosnę było tak dużo, że dno było pokryte tysiącami czarnych smug. Ech... Wracając do rozmowy. P:Twój największy pstrąg ? Rzeka ? A: 67cm złowiony na muchę na odcinku specjalnym na Dunajcu w Kłodnem P: Tak na marginesie, a ile lat wykonujesz już muchy (śmiech) ? A: Równocześnie jak zacząłem łowić to zacząłem kręcić muchy, czyli będzie ok. 35 lat P: To rzeczywiście bardzo długo. Nie myślałem, że aż tyle (śmiech). Było mi bardzo miło że wybrałeś się ze mną na rybki. Dziękuję tez za ciekawą rozmowę. Mam nadzieję że muszki w które nas zaopatrujesz będą się sprawdzać zawsze tak doskonale jak dzisiaj. Myślę że jeszcze nie raz wybierzemy się razem na ryby a póki co czas wracać do łowienia. A: Również dziękuje i życzę wszystkim wędkarzom, aby te rzeki, które pamiętam z moich dawnych czasów jeszcze kiedyś powróciły. Z Andrzejem Koziełem rozmawiał Przemysław Półtorak.      
wróć na górę